MATERIAŁY KARMAZYNOWEGO KRĘGU
Seria Charyzmy
SHOUD 10: “Charyzma 10” – prezentowany przez ADAMUSA za pośrednictwem Geoffreya
Hoppe
4 lipca 2015 r.
www.crimsoncircle.com
Jestem, Kim Jestem, Adamus Saint-Germain.
Droga Linda z Eesa zapytała, kto dzisiaj tutaj przyjdzie. Kto dzisiaj tutaj
przyjdzie? Czy to będzie Adamus – prowokujący i bezpardonowy? Czy to będzie
Saint-Germain – delikatny, niezgłębiony i kochający?
Który to będzie z nich? No cóż, to ciekawe pytanie, ponieważ odpowiedź jest
zawsze ta sama. To jesteście wy. To wy przychodzicie tutaj. To jest wasz czas.
To nasze spotkanie. Grana jest muzyka* – piękna, piękna muzyka na odmianę –
piękna muzyka grana jest dzisiaj i wy przychodzicie, z uwagą rozproszoną przez
obrazy, przez muzykę. I w takiej atmosferze zasiadacie tutaj i dajecie
przyzwolenie na siebie.
*Odnosi się do utworu “Księga Miłości”, odtwarzanego przed Shoudem.
Bezpieczna przestrzeń. Piękne środowisko otoczone przez inne kochające istoty.
Przychodzicie tutaj i mówicie: „Zróbmy to. Przejdźmy na następny poziom.
Pozbądźmy się tego, czego należało się pozbyć dawno temu. Udawajmy, że
przysłuchujemy się czemuś, ale tak naprawdę po prostu przyzwólmy na to. Po tych
kilku miesiącach, kiedy się nie spotykaliśmy, przyzwólmy.” Och, świat na
zewnątrz szaleje, trwa cały ten hałas i zamieszanie – czy w ogóle kiedykolwiek
będzie lepiej? Nie. Po prostu w ciągu tych 90 minut czy więcej, które spędzimy
razem przyzwólmy. A więc to jesteście wy.
Przyjdę tutaj z całą rozmaitością twarzy czy ról odgrywanych przez moją
świadomość. Dzisiaj jest to piękna kombinacja Adamusa i Saint-Germaina, ale
głównie w jej skład wchodzicie wy. Tak więc odgadujcie w ciągu tego dnia, kiedy
to jest Adamus, a kiedy Saint-Germain. Hm. Dam wam wskazówkę. Niekoniecznie w
najbardziej odpowiednim momencie będzie to Adamus.
Adamus, energia Adama. Nie Adama jako faceta, ale energia Adama Kadmona, wzorca
dla ludzi tu na Ziemi. Nie ma to nic wspólnego z pierwiastkiem męskim czy
żeńskim - to jest Adam. To jest Adam-my, Adam-us*, Adam – my wszyscy, wy
wszyscy, którzy przyjęliście ludzką formę, wyruszyliście w tę podróż. Ach! Cóż
za niesamowita to jest podróż!
*zatem nie chodzi o łacińską końcówkę –us oznaczającą rodzaj męski, lecz o
angielski zaimek „us” (czyt. as) czyli „my”. - przyp. tłum.
Wolność
I tak oto jesteśmy tutaj, 4. lipca 2015 roku. Cóż za honor. Dzień 4. lipca brzmi
szczególnie dla mnie. Tak naprawdę jest 2. lipca, ale nie bądźmy drobiazgowi w
kwestiach historii. Jednakże 4. lipca zawsze jest szczególny. Dlaczego? Ponieważ
pomagałem tworzyć ten wspaniały kraj. Nawet ci, którzy nie są ze Stanów
Zjednoczonych Ameryki niech słuchają, bo nie jest to patriotyczne przemówienie.
Nie za bardzo wierzę w patriotyczne przemowy. Chodzi o nowy potencjał, potencjał
na rzecz wolności i suwerenności. To nie ma nic wspólnego – pośrednio nie ma nic
wspólnego – z rządami, ale z waszą wolnością i suwerennością. A przybyliście
tutaj z całego świata – wasi przodkowie przybyli – z całej Europy, południowej
Ameryki, Azji, z każdego zakątka świata, żeby być tutaj i przyzwolić na to coś,
zwane wolnością.
Czy to się udało? W znacznym stopniu tak. Świat jest zdecydowanie inny, aniżeli
w roku 1776. Całe lata świetlne dalej, jeśli idzie o takie pojęcia jak szacunek
i równość, co da się w coraz większym zakresie obserwować każdego dnia na całym
świecie. Wolność stała się teraz czymś wręcz zaraźliwym.
Jak wiecie, od kiedy tylko przyszedłem tutaj po odejściu drogiego Tobiasza,
powtarzam, że chodzi o wolność. A to, co się teraz dzieje na świecie - jeśli
chcecie wiedzieć dlaczego energie robią to, co robią - dotyczy właśnie wolności.
Niektórzy ludzie są na nią gotowi, wielu jednak nie jest. Niektórzy ludzie
kochają to słowo i samą koncepcję, ale nie są gotowi wprowadzić ją do swojego
życia. Wolność wymaga ogromnej odpowiedzialności.
Jest to wolność od wszystkiego – będziemy dzisiaj o tym mówić. To nie jest tylko
wolność od podatków. To nie jest tylko wolność nawet od religii czy polityki, tu
chodzi o waszą wolność – wolność pochodzącą od was, żeby być wolnym ze sobą.
Ci, którzy przemawiają o wolności z pozycji rządu, powinni na chwilę się
zatrzymać i przyjrzeć się, czy sami są wolni we własnym wnętrzu. Nie ma to nic
wspólnego z konspiracjami, biznesami, rządami, religiami, ani z niczym takim,
ponieważ można być wolnym nawet w największej gęstości wszystkich tych elementów
razem wziętych. Możecie być w więzieniu i być absolutnie wolni. Prawdę mówiąc,
to potężne doświadczenie – być w więzieniu i odnaleźć swoją wolność. Niesamowite
doświadczenie. Życie już nigdy nie będzie takie samo.
Przyczyniłem się do tworzenia tego miejsca wolności, współpracując z ludźmi w
Europie, zwłaszcza z tymi, których znacie jako wolnomularzy. To nie było zresztą
jedyne miejsce. Było ich kilka, zwłaszcza Australia, oraz inne kraje w całym
świecie. Nie chcę teraz ich wszystkich wymieniać, bo zaraz zaczniecie robić
porównania, ale to tutaj było jednym z tych miejsc. Miało odpowiednie energie.
Miało odpowiednie intencje, a więc zaczęło się jednoczyć.
Trzynaście kolonii, 13 pierwotnych kolonii i, oczywiście, liczba 13 – wcale nie
pechowa. Właściwie to bardzo, bardzo święta liczba. Ma jednak złą reputację –
13. piątek. Jak wielu z was wie, skąd się wziął ten piątek trzynastego? Dlaczego
13? Pochodzi z czasów templariuszy, którzy zostali wezwani do różnych miejsc w
Europie w piątek trzynastego dawno, dawno temu w imieniu kościoła i rządów;
wezwani na spotkanie, na wielkie zgromadzenie i uroczystość, i tego dnia zostali
straceni. Od tej pory piątek trzynastego ma tę złą reputację, tę związaną z nim
energię.
Wielu tego nie rozumie. Po prostu słyszą “piątek trzynastego”. Są przesądni.
Trzynaście – piękna liczba; trzynaście kolonii zapoczątkowało Stany Zjednoczone
Ameryki.
I Deklaracja Niepodległości - która jeszcze nie była tak nazywana w czasach, gdy
została napisana i podpisana - Deklaracja Niepodległości, prawdę mówiąc, poddana
została pod głosowanie w ówczesnym Kongresie Kontynentalnym 2. lipca, nie 4.
lipca, jednak 4. lipca numerologicznie jest datą nieco lepszą i ostatecznie
została ratyfikowana, jej ostateczna wersja. Są jednak pewne rzeczy w niej - i
znowu, byłem wówczas wcielony, w pewnym sensie, współpracując z Ojcami
Założycielami - na które mieliśmy także ogromny, ogromny wpływ, ja i
wolnomularze, doskonaląc je.
A jedno z najpopularniejszych sformułowań Deklaracji, pozostające obecnie w
świadomości brzmi: “Wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi.” Właściwie nie
było to oryginalne sformułowanie. Sformułowanie, jakiego my chcieliśmy zostało
później zmienione. To, którego my chcieliśmy, brzmiało: „Wszystkie istoty
zostały stworzone równymi.” Ale, widzicie, Ojcowie Założyciele wszyscy byli
ludźmi, dlatego stwierdzono: „Wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi.” Prawdę
mówiąc w wersji oryginalnej ja napisałem: „Wszystkie istoty zostały stworzone
równymi, a tylko niektóre mają więcej karmy od innych.” (śmiech) To zostało
wycięte, oczywiście.
To najprawdziwsza prawda. Wszystkie istoty obdarzone duszą są równe. Równe co do
możliwości, równe co do potencjałów, równe wobec wolności. Jednakże wielu dźwiga
dużo karmy. Karmy pochodzącej z poprzednich wcieleń, karmy dziedziczonej po
przodkach, karmy społecznej. Wielu z nich ją dźwiga i dlatego nie daje sobie
prawdziwej wolności, na jaką naprawdę zasługuje.
Dyskusja na temat karmy sięga czasów Tobiasza, który powiedział, że to zwykłe
wierzenie. Nie jest prawdą. Nie ma jej tam, w kosmosie. Nikt jej nie śledzi. Nie
ma żadnych Kronik Akaszy, rejestrujących to wszystko. Jest się wolnym od karmy w
chwili, gdy się pozwoli jej odejść. Możecie mieć najgorszy rejestr przestępstw;
możecie mieć pełno paskudnych czynów na swoim koncie wcielenie za wcieleniem,
ale w momencie, gdy powiecie: „Zrzucam ten ciężar, tę karmę. Odpuszczam ją
sobie”, stajecie się wolni od poczucia winy. Ciężko jest tego dokonać, kiedy się
źle o sobie myśli, kiedy się zraniło innych ludzi, kiedy się zraniło siebie. To
wygląda wręcz nieodpowiedzialnie. A jednak jest to tak naprawdę najbardziej
odpowiedzialna rzecz, jaką można zrobić, bowiem w chwili, gdy uwalniacie się od
karmy, w chwili gdy odpuszczacie sobie swoje postrzeganie przeszłości,
zmieniacie potencjał przyszłości. Jak powiedział Tobiasz, przyszłość jest
uzdrowioną przeszłością, przeszłością uwolnioną.
Tak więc Ojcowie Założyciele także w zapisie oryginalnego dokumentu wstawili
wers: „Wszystkie istoty mają prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia”.
Właściwie oryginalna wersja została oczywiście zmieniona, jako że oryginalna
wersja brzmi: „Wszystkie istoty mają nienaruszalne przez obcych prawo…”* (kilka
chichotów), ponieważ, no wiecie, obcy nie powinni wtrącać się do ludzi i do
ludzkich zwyczajów. Co oni wiedzą o ludzkiej podróży? „Wszystkie istoty mają
nienaruszalne przez obcych prawo do życia, wolności i dążenia do oświecenia.”
Dążenia do oświecenia. Tak naprawdę to Benjamin Franklin powiedział: „Nie lubię
zbytnio tego słowa. ‘Oświecenie’. Co to znaczy? Jak ludzie je będą rozumieć?” I,
oczywiście, chciał je zmienić na “szczęście”. A ja powiedziałem: “Ben…” (śmiech)
Tak powiedziałem. Naprawdę. Powiedziałem: “Ben, a właściwie to co to takiego
szczęście?” Na twarzy Bena pojawił się szeroki uśmiech.
*
W Deklaracji Niepodległości jest zwrot „unalienable Rights”(nienaruszalne
prawa). Słowo unalienable (nienaruszalne) składa się z trzech członów, z których
pierwszy un = nie, alien = obcy (-able to końcówka przymiotnikowa). Chodzi zatem
o prawa nienaruszalne przez obcych, przez innych. Adamus żartobliwie stosuje tu
grę słów zastępując słowo „unalienable”, słowem non-alien, co w wolnym
tłumaczeniu można by rozumieć jak „obcy precz od naszych praw!” W ten sposób
Adamus nawiązuje do kosmitów, albowiem alien (obcy), oznacza również
pozaziemskie istoty. – przyp. tłum.
Widzicie, Ben był troszkę hedonistą, uwielbiał zjeść, napić się, kochał kobiety,
słowem uwielbiał wszystko, co łaskotało jego wielki, stary ośrodek przyjemności.
A więc uśmiechnął się szeroko. „Szczęście” - rzekł - „każdy będzie wiedział, co
to znaczy.” Tak więc słowo zostało zmienione. Powiedziałem mu potem: „Niech cię
licho, Ben.” (śmiech) Nie podoba mi się zmiana, jaka została dokonana. No ale
jest, jak jest: „Życie, wolność i dążenie do szczęścia.” I jeśli wierzycie moim
opowieściom, kocham was. (więcej chichotów) Przeważnie zresztą są prawdziwe.
Naprawdę tam byłem. Masoni, wolnomularze mieli niesamowity wpływ na zakładanie
tego państwa. Ma ono związek z wolnością.
Wolność. Powrócę do tematu nawiązując do tego, co powiedziałem lata temu, a co
tak wielu ludzi zaniepokoiło. Czy jesteście na to gotowi, na swoją własną
wolność, na wolność od tego jak postrzegacie samych siebie, od ograniczeń
postrzegania siebie? Wolność nie ma nic wspólnego z zewnętrznym światem. Wolność
jest bardzo osobistą sprawą w waszym wnętrzu. Być wolnym, by być sobą. Być
wolnym od poczucia winy czy wstydu, bądź też ciężaru przeszłości.
Wychodzicie poza to, nie ma takiego rządu, nie ma takiej religii, nie ma takiego
otoczenia ani nikogo innego, kto może wam powiedzieć, jak żyć. Wychodzicie
zwyczajnie poza ten algorytm. Będę o tym mówił później.
Tak więc jesteśmy tutaj dzisiaj, 4. lipca 2015 roku. Jesteśmy tutaj – wy
jesteście tutaj – w trakcie urzeczywistniania – nie dążenia, ale
urzeczywistniania – swojego życia na sposób, w jaki chcecie je tworzyć,
urzeczywistniania wolności i oświecenia.
Weźmy z tym porządny, głęboki oddech.
Niesamowite w tej chwili przepływają energie. Hm.
OK, zaczynajmy. Hm. (Adamus gwiżdże, a następnie nuci) Hm, mm, mm, mm.
Dlaczego czekaliście?
A więc na naszym poprzednim Shoudzie zapytałem, co was powstrzymuje. Dlaczego
czekaliście? Dlaczego czekaliście na oświecenie? Co to było takiego? I
powiedziałem tak naprawdę, że kiedy raz to pojmiecie, nazwiecie w kilku słowach,
gdy raz to uchwycicie, przyzwolicie na nie. Co czuliście? Kiedy stąd wyszliście,
czy w ogóle o tym pamiętaliście? Nie, prawdopodobnie nie.
Tak czy inaczej ruszajmy teraz szybciutko z mikrofonem. Dlaczego czekaliście? A
ze swej strony ja wam teraz coś powiem. Linda poda komuś mikrofon, a ten ktoś
się wkurzy, komukolwiek się ten mikrofon dostanie. Zatrzymajcie się na chwilę.
Nie myślcie o tym. Po prostu mówcie, co wam ślina na język przyniesie i mówcie
dostatecznie długo, byle nie za długo. Po prostu wypowiedzcie to, bo już to
wiecie. Kiedy zaczynacie o tym myśleć, to zaczynacie mi dawać odpowiedzi makyo,
a wtedy energie fiksują. Po prostu to powiedzcie. Dlaczego czekaliście? Linda,
cztery osoby.
Dlaczego czekałeś, David?
DAVID: No cóż, prawdę mówiąc to podobał mi się wcześniejszy komentarz Geoffe’a –
jestem uzależniony od życia.
ADAMUS: Tak. Dobrze.
DAVID: Chcę powiedzieć, że ono ze mną rezonuje.
ADAMUS: Tak.
DAVID: A wtedy ta inna część, to “i”, powiada, że chciałem nie tak po prostu
osiągnąć oświecenie i odejść, ale zwyczajnie tak naprawdę, naprawdę cieszyć się
po raz pierwszy życiem.
ADAMUS: Dobrze. Świetne odpowiedzi. Świetne.
Kto następny? Dlaczego czekaliście? Linda rusza na poszukiwanie. Dlaczego
czekaliście?
SUE: Powód, jaki mi przyszedł do głowy, to chęć bycia tutaj w tym czasie,
zwłaszcza w tym czasie.
ADAMUS: OK, a o co chodzi z tym czasem?
SUE: Jest magiczny.
ADAMUS: Dobrze. Tak.
SUE: Taak, żeby zrozumieć, żeby poczuć…
ADAMUS: Ale on był także magiczny, no wiesz…
SUE: Nie.
ADAMUS: …w innym wcieleniu, jakieś dwa albo trzy wstecz. Eech, było całkiem
fajnie.
SUE: Och, OK.
ADAMUS: Taak, taak. Taak.
SUE: Taak.
ADAMUS: Magiczny. OK. Czy jest magia w twoim życiu?
SUE: E, nie. (śmieją się) Nie tym razem.
ADAMUS: OK, ale czekamy.
SUE: Tak.
ADAMUS: Łał. Wiesz, jestem oto w przyszłości i zaglądam w rok, powiedzmy, 2077,
to jest dopiero magiczny czas, mogłabyś zaczekać i wrócić wtedy.
SUE: Nie.
ADAMUS: Nie. Chcesz teraz.
SUE: Taak. Zróbmy to teraz.
ADAMUS: Jak zamierzasz to zrobić?
SUE: Poddać się. Przyzwolić.
ADAMUS: Poddać się czemu?
SUE: Sobie.
ADAMUS: Dobrze. Nazwijmy to przyzwoleniem.
SUE: Przyzwolenie, w porządku.
ADAMUS: Poddanie się brzmi tak ulegle…
SUE: Słusznie. No cóż, taak, ludzie…
ADAMUS: “Zbij mnie! Zbij mnie!” (śmieją się)
SUE: Przyzwolenie.
ADAMUS: Przyzwolenie. Dobrze.
SUE: I odczucie przyzwolenia w sobie.
ADAMUS: OK.
SUE: Taak.
ADAMUS: Dziękuję ci.
SUE: Proszę bardzo.
ADAMUS: Jeszcze dwie osoby. Dlaczego czekaliście? Taak.
Dlaczego czekałaś?
ALI: Ja sobie uświadomiłam, że czekałam, bo nie ufałam sobie.
ADAMUS: OK. Czy teraz sobie ufasz?
ALI: Ufam sobie coraz bardziej.
ADAMUS: Nie o to pytałem.
ALI: Tak, ufam sobie.
ADAMUS: Ponieważ “coraz bardziej i bardziej, i bardziej” może trwać w
nieskończoność.
ALI: Naprawdę sobie ufam.
ADAMUS: Dobrze. Podoba mi się to. Nawet, jeśli w to nie wierzysz, jako że
wierzenia to sprawa raczej kiepska i fałszywa, nawet jeśli w to nie wierzysz,
graj, że wierzysz. Po prostu – (uderza w podium) Podoba mi się! (spogląda z
uznaniem na swoje podium) Zagraj to.
ALI: OK.
ADAMUS: A wtedy wiesz co?
ALI: Wtedy to jest.
ADAMUS: Zobaczysz potem, że to jest. Jest… Zamierzam mówić później o algorytmach
i jak to wszystko się wydarza. Dobrze. Podoba mi się to. Jeszcze jedna osoba.
Nadal nie otrzymałem tej odpowiedzi, ale niektóre są całkiem niezłe. Jednak ta
odpowiedź, to jest odpowiedź Adamusa. (Adamus chichocze)
Tak, dlaczego czekałeś?
SART: Rozglądam się za lodami. (śmiech)
ADAMUS: Wiesz co, przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale krowa zdechła.
SART: Prawdopodobnie przyczyną czekania był strach.
ADAMUS: Strach.
SART: Taak.
ADAMUS: W porządku.
SART: Strach.
ADAMUS: Strach przed czym?
SART: Strach przed opuszczeniem fizyczności.
ADAMUS: Taak.
SART: I…
ADAMUS: No cóż, robiłeś to już mnóstwo razy.
SART: Taak.
ADAMUS: Jesteś bliski zrobienia tego – nie teraz, później. Później. Strach.
Myślisz, że co się stanie?
SART: Myślę, że to strach, że się czegoś nie ukończyło po tej stronie.
ADAMUS: Aach! Znowu to samo – strach, że się czegoś nie ukończyło.
SART: Taak.
ADAMUS: A co jest do ukończenia?
SART: Nie mam pojęcia. (śmieją się)
ADAMUS: Czy dostrzegasz, jaki to powoduje problem? Ty jesteś akurat bardzo
dokładny i otwarty, jeśli idzie o to. Nieukończone. To jedno z uzależnień od
życia, o którym będziemy mówili w sierpniu. „Nie skończyłem jeszcze.” Nie
skończyłeś czego? „Nie wiem.” Ale nie skończyłeś.
SART: Tak.
ADAMUS: Czy nie uważasz, że w ten sposób to będzie trwało bez końca? Wciąż i
wciąż – i tak właśnie się dzieje. To uzależnienie od życia. Tak. Dobrze.
SART: OK.
ADAMUS: Dziękuję ci.
Tak więc zadałem wam pytanie: dlaczego czekaliście? Moja odpowiedź, gdybym miał
mikrofon, który zresztą mam, moja odpowiedź byłaby taka: „Nie czekałem.” Nie
czekałem. To może trochę wyglądać na jakiś wygłup, ale: „Nie czekałem. Żyję i
doświadczam. Jestem człowiekiem doznającym wyzwań, ale doznającym także
niesamowitego przebudzenia, które już się dokonało, właściwie to ‘i’, już
obecne, ale ja mam zabawę, Adamus. Mam mnóstwo zabawy. Dlaczego? Bo uświadamiam
siebie, że to już się dokonało. Już jestem oświecony. I zdaję sobie sprawę z
tego, że nadal mogę grać w tę grę. Nadal mogę być uzależniony od życia. Nadal
mogę się bawić. Nadal mogę… No wiesz… nauka oznacza mnóstwo zabawy. I
zakwitanie, odsłanianie jest zabawą, a więc robię to również, Adamus.”
Tak więc, kiedy następnym razem zadam pytanie: “Dlaczego czekałeś?”,
odpowiadacie: „Nie czekałem. Jestem oświecony i równocześnie bawię się, grając w
tę grę. Do licha! Tworzę rzeczy, tak jak ty. Do licha! Po prostu bawię się
robiąc to wszystko, na co nie pozwalałem sobie w innych wcieleniach! Dziś
wieczór mam party. A to dlatego, że mogę, Adamus. Oto dlaczego.”
(niewielka pauza)
Publiczność zamilkła. (nieco śmiechu) Nie jestem pewien, czy to było jedno z
tych mądrych: “O, taak” czy jedno z tych: “O czym on mówi?” (Adamus chichocze)
„Może otwórz, proszę, piwo i przejdźmy do rzeczy!”
Czy wierzycie w Boga?
OK, następne pytanie, Linda w gotowości. Następne pytanie. Przy okazji chcę,
żebyśmy dzisiaj nie wdawali się w drobiazgi. Wiem, że macie party, dlatego
zależy mi, żebyśmy ruszyli nie zwlekając. Stąd też nie będziemy się zbytnio
zagłębiać w dyskutowane tematy. Nie będzie to jeden z naszych klasycznych
Shoudów, jeśli nie macie nic przeciwko temu. Są tacy, którzy akurat mają. Chodzi
o to, że wypadła akurat taka okazja w tym miesiącu, można powiedzieć, i po
prostu musieliśmy tak postąpić.
A więc następne pytanie brzmi: czy wierzycie w Boga?
OK, otóż czy zdajecie sobie sprawę z tego, że na tej planecie około 78 procent
populacji wierzy w jakąś formę Boga? W rozmaitym stopniu, oczywiście, w różnych
Bogów, oczywiście, jednakże około 78 procent wierzy w tę Najwyższą Istotę czy
też Siłę na zewnątrz siebie. To oznacza, że pozostaje około 22 procent, z czego
10 procent to właściwie zdeklarowani ateiści, twierdzący, że nie ma żadnego
Boga.
Rzecz jasna, no wiecie, to nie ma znaczenia. Można wyprzeć się Boga, ale zabawne
u ateistów jest to, że prawdziwy ateista w ogóle tego problemu nie rozważa. Nie
zna nawet tego słowa. Nie występuje w ich świadomości. To jest prawdziwy
ateista. Ich reakcja na to pytanie byłaby taka: „Coś ty powiedział? O czym ty
mówisz?” Nie mają pojęcia o Bogu. Z kolei ci tak zwani ateiści będą przez cały
czas wte i wewte rozważać w swoich umysłach temat Boga. Dla mnie nie ma
znaczenia, czy oni w Boga wierzą czy nie. Prawdę mówiąc, z ateistami praca jest
jedną z najłatwiejszych w świecie. Nie mają zbyt wiele sądów wyrobionych z góry
czy jakichś wielkich nadziei bądź pragnień. Żyją, umierają.
Kiedy umierają, to dopiero jest zabawa z nimi pracować: “Witaj! Jesteś martwy!”
A oni na to: „Nie, nie jestem, nadal siebie czuję. Wciąż jestem świadomy.” “Ale
jesteś martwy. Nie masz ciała! Tylko popatrz, pokażę ci. Widzisz tam w dole
wypadek samochodowy? To ty.” “Haaa! Oooch! A więc Bóg był! Oooch! Ooooch!
Powinienem był słuchać matki.” (śmiech)
No i wtedy, rzecz jasna, zaczynają się spowiadać, czego ja nie chcę słuchać.
Uważają, że teraz nastał czas spowiedzi i… nie, nie, nie, nie, nie. Coś jak:
„Wiesz, jesteś martwy, nie masz już ciała i nadal możesz być ateistą. Nadal
możesz być ateistą. Nie ma sprawy.” Przejdziemy do tego później. To całkiem
zabawne swoją drogą.
W dalszej kolejności jest taki procent ludzkiej populacji, która po prostu nie
rozumie sprawy. To znaczy ani Boga, ani niczego w tym temacie. Nie pojmują. Nie
chcą pojąć. To wymaga zbyt wiele myślenia. Spróbujcie porozmawiać z nimi o życiu
po śmierci czy Duchu albo Bogu, czy też cudach, bądź czymkolwiek w tym rodzaju.
Są tak skupieni na podstawowych, elementarnych sprawach życia, że nie pojmują
tego.
Jednak 78 procent ludzi na tej planecie wierzy w jakąś Najwyższą Istotę. Jest to
prawdopodobnie jedna z najważniejszych koncepcji zbiorowej świadomości na tej
planecie. Tak więc możecie sobie wyobrazić jaki ona ma wpływ.
Zatem, Linda, udajmy się do publiczności; zamierzam zadać pytanie: czy wierzycie
w Boga?
Tak. April, czy wierzysz w Boga?
APRIL: Nie w ujęciu typowej definicji Boga, w takiego nie.
ADAMUS: OK, dobrze. To jaka jest właściwa definicja wobec tego?
APRIL: (milczy) Świadomość, jak myślę. To by była samoświadomość, siła.
ADAMUS: Czy ty się modlisz?
APRIL: Nie.
ADAMUS: Nie. Nie byłoby w tym nic złego, gdybyś to robiła. Wierzysz, że istnieje
jakaś wyższa istota?
APRIL: Nie wyższa, nie.
ADAMUS: Niższa?
APRIL: Niższa też nie. (śmieją się) Nie, ja…
ADAMUS: Proszę, żebyście zrozumieli, że ja teraz z wami tak się bawię po to,
żeby powodować przepływ energii. Taak, OK. Nie wyższa, nie niższa. A więc jaka?
APRIL: (znowu milczy) Próbuję wyjść z mojej głowy.
ADAMUS: To trudne. Taak, to trudne do zrobienia.
APRIL: Tak!
ADAMUS: Tak, naprawdę trudne. Ty weź głęboki oddech, a ja na ciebie splunę. (April
łapie gwałtownie powietrze, publiczność woła: „Oooch!”) To ją obudzi!
APRIL: (śmieje się) Tak!
ADAMUS: Zaczynała już… Tak naprawdę tego nie zrobiłem, a jednak widzicie? Oooch,
ciągle to powtarzam, że jeśli macie zamiar nauczać, musicie stosować dystrakcję.
Naprawdę to róbcie, bo ludzie zamykają się w głowach, a wtedy, ooch, stają się
tak ograniczeni i zablokowani. Musicie coś robić, żeby odwrócić ich uwagę.
(Adamus udaje, że znów pluje; kilka chichotów) No więc teraz wydostaliśmy cię z
głowy. Tak prawdę mówiąc podczas wszystkich tych dystrakcji poczułaś coś
pozytywnego, bądź też coś ci przyszło na myśl. Czy to dotyczyło Boga?
APRIL: Bóg jest mną.
ADAMUS: Dobrze.
APRIL: Wszystko jest częścią mnie.
ADAMUS: Czy jest tak dobrze, że lepiej być nie może?
APRIL: Tak. Cholernie dobrze! (obydwoje chichoczą)
ADAMUS: Dobrze. Uczycie się, moi drodzy. Podaj mi tylko jedno słowo, żeby opisać
Boga, w którego się wczuwasz.
APRIL: Słodycz.
ADAMUS: Słodycz. Ech, nie jest to słowo, którego ja bym użył, żeby opisać Boga,
ale podoba mi się. Podoba mi się.
APRIL: Zamierzałam powiedzieć miłość.
ADAMUS: Wiecie co, ustawmy tutaj naszą prawdziwą tablicę do pisania. Nie… to (iPad)
jest bardzo dziwne.
LINDA: To nie, ale ty tak!
ADAMUS: Ustawmy tę tablicę o tu. (sztalugowa tablica zostaje wniesiona na scenę)
Tak więc, OK, słodycz. Dobrze. Dziękuję ci.
APRIL: Dziękuję.
ADAMUS: Ufff! Czyż to nie ulga mieć to za sobą?
APRIL: Tak.
ADAMUS: Och! Ale czy wiesz, co się będzie działo później? Będziesz powracać do
tego momentu, który już przeszedł do historii i został zarejestrowany na wideo.
Będziesz go przywoływać i będziesz międlić na okrągło w głowie: „Co powinnam
była powiedzieć? Co powinnam była powiedzieć? Niech to cholera!”…
LINDA: O, popatrz na to!
ADAMUS: …“Adamus mnie przygwoździł. Cholera, Adamus był… Ja wiedziałam, ale po
prostu nie potrafiłam powiedzieć.” I wtedy zrozumiesz. Dobrze.
(spogląda na tablicę i zauważa, że nogi sztalugi nie zostały wysunięte i papier
tablicy dotyka podłogi) Och, OK. Wobec tego postąpię tak oto, żeby móc pisać.
(klęka na podłodze) Dziękuję, wam, panowie. (wiele śmiechu)
SART: Hej, wystarczyło poprosić!
ADAMUS: Nie, w porządku. Oni wciąż chcą mnie widzieć na kolanach. Nie wiem
dlaczego.
LINDA: Pytasz o Boga.
ADAMUS: Jasne. Czemu nie? (więcej chichotów; ktoś podchodzi, żeby ustawić
sztalugę) A zatem czekając na zamontowanie… te 78 procent ludzi, którzy wierzą w
Boga, ma całą różnorodność sposobów opisania go. Niektórzy wyznają deizm, wierzą
w wielkiego Boga tam wysoko. Jeden Bóg, wszechmocny, naprawdę odległy, ale w
pewien sposób ponad wszystkim – wszystkim: sprawami ludzkimi, sprawami
wszechświata – ale gdzieś tam bardzo daleko, bóstwo przebywające gdzieś tam.
A jest wiele różnych religii, które mają swoje własne definicje bóstwa. Są tacy,
którzy nazywają je Allachem i tacy, którzy nazywają je Bogiem. Są tacy, którzy
nazywają je Duchem czy jak tam, ale chodzi o bóstwo.
Są tacy, którzy postrzegają Boga na sposób panteistyczny – Bóg we wszystkim. Bóg
to przyroda. Bóg jest w powietrzu. Bóg jest w nas wszystkich. Ale nawet w tym
systemie wiary, Bóg nadal jest większy. Jest we wszystkim, ale wciąż jest
większy. To są podstawowe sposoby opisywania wiary w Boga.
Zapytajmy jeszcze kilka osób. Czy wierzycie w Boga? Nie ma w tym żadnego osądu.
Będziemy zapisywać… „słodycz”, proszę zapisz.
ALAYA: Słodycz.
ADAMUS: Taak, taak. Nie, nie zwróciłem się do ciebie per „słodycz”. To słowo ma
być zapisane, ale ty jesteś całkiem słodka, bardzo słodka, prawdę mówiąc. Tak.
(zwraca się do Vince’a, który dostał mikrofon)
VINCE: Oczywiście!
ADAMUS: Oczywiście wierzysz w Boga. OK.
VINCE: Taak.
ADAMUS: A jak byś opisał tego Boga, albo też jak byś go scharakteryzował?
VINCE: No cóż, jest wszechobecny. Wszech… jest wszędzie.
ADAMUS: OM*….
*
Adamus intonuje mantrę OM, gdyż kojarzy mu się z powtarzanym kilkakrotnie
przez Vince’a początkiem słowa „omnipresent”, co znaczy wszechobecny. – przyp.
tłum.
VINCE: Tutaj we mnie i tam wysoko.
ADAMUS: Taak, wielkie OM. Wszechobecny, wszechmogący, wszechpotężny,
wszechwiedzący. Czy to jest twój Bóg?
VINCE: Nie. Po to nas stworzył, żebyśmy wyruszyli i doświadczali dla niego czy
dla niej, dla nich.
ADAMUS: Słusznie, słusznie. Czy to nie jest zbyt skomplikowane: on czy ona – co
byś wybrał?
VINCE: Ono.
ADAMUS: Taak. To trudne. A więc wierzysz, że Bóg jest…
VINCE: Hej, nadal żyję po tych wszystkich numerach, jakie wyciąłem.
ADAMUS: A więc Bóg jest!
VINCE: Bóg jest!
ADAMUS: Bóg jest! (śmiech) Podoba mi się to. Świetne. Dobrze. Tak więc podaj mi
słowo albo dwa do zapisania na tablicy.
VINCE: Uniwersalny.
ADAMUS: Uniwersalny. OK. Dobrze. A co z obszarem poza uniwersem? Wszechświat
jest raczej małym miejscem ogólnie rzecz biorąc.
VINCE: No cóż, poszerzmy to do multiwersu, omniwersu.
ADAMUS: Omniwers. Dobre! Dobre! Podoba mi się.
VINCE: Daj mi deltę, a ja ci dam epsilon.*
*
Jest takie powiedzenie matematyczne „każda delta ma swój epsilon”. – przyp.
tłum.
ADAMUS: Omniwers. Dodamy niżej następny punkt. Po prostu omni. Omni.
Wielokierunkowy, wielopłciowy, wielo-wszystko. W porządku? Po prostu… (marker
okazał się suchy) O, masz! Poczekaj, zaraz ci go naładuję. (przykłada marker do
czoła na chwilę; nieco śmiechu)
OK., kto następny. Tak.
Czy wierzycie w Boga? Łatwy temat dzisiaj. Gdyby był Bóg, mielibyśmy lepsze,
magiczne markery. (kilka chichotów) Tak. (zwraca się do Donny)
DONNA: To ja.
ADAMUS: O, jesteś Bogiem.
DONNA: Taak.
ADAMUS: OK. No więc?
DONNA: No więc tak!
ADAMUS: To znaczy… (śmiech) Jak z tego korzystasz? Pytam, co z tym robisz?
Powiadasz: „Jestem Bogiem…”
DONNA: No cóż, chyba po to tutaj jesteśmy, tak myślę, żeby to właśnie pojąć, no
nie?
ADAMUS: Taak. Co z tym robisz? Chodzi mi o to, że, no wiesz, “Jestem Bogiem i…”
czy stworzyłaś wszechświat?
DONNA: Tak. (z wahaniem; wybuchają śmiechem) To był jeden z moich najlepszych
dni!
ADAMUS: Jeden z twoich najlepszych dni. Stworzyłaś także piekło.
DONNA: Taak. Taak. Taak, wszystko to stworzyłam.
ADAMUS: Tak więc podaj mi kilka słów na tablicę. Bóg. Bóg. (Donna wzdycha
głęboko) Podczas gdy ty się nad tym zastanawiasz, ja zapytam czy zdajecie sobie
sprawę z tego, jak wielu ludzi wierzy w Boga, wierzy w anioły – prawdę mówiąc
tych jest trochę większy procent – blisko 80 procent ludzi wierzy w jakiś rodzaj
anielskich istot. Nie w pełni boskie, ale też nie człowiecze. To taka istota,
która ma nieco więcej mocy, nieco więcej uroku i jest trochę sympatyczniejsza od
ludzi.
Wielu ludzi w coś co nazywam istotami środka wierzy bardziej niż w Boga. I to
jest ciekawe. Jak można wierzyć w anioły, jeśli w gruncie rzeczy nie wierzy się
w Boga? Ludzie są naprawdę dziwni. Tak. OK. A teraz wracamy do twojego słowa.
DONNA: Niezła dystrakcja.
ADAMUS: Taak (śmieją się) To jest naprawdę dobra sprawa. Prawdziwa dystrakcja ma
miejsce wówczas, gdy się jej prawie nie zauważa. Można ją wyczuwać, ale ludzie
są bardzo chętni, żeby udawać, że biorą ją na serio. Nie będą tak nieuprzejmi,
żeby ją zdemaskować. Płyną wraz z nią: „Och, OK.” Tak. Nie żebyś ty była
nieuprzejma, rzecz jasna. Ty byłaś bystra.
DONNA: Dziękuję.
ADAMUS: Tak.
DONNA: Świadome tworzenie.
ADAMUS: Eech. Aach, OK. OK. Tym razem odpuszczę.
DONNA: Za bardzo makyo?
ADAMUS: Blisko.
DONNA: Blisko.
ADAMUS: Blisko.
DONNA: No cóż, to tworzenie…
ADAMUS: Tworzenie.
DONNA: …ale takie, którego jest się świadomym, nie robienie czegoś w stanie snu,
a prawdziwe wybieranie i tworzenie.
ADAMUS: Tak! OK.
DONNA: To miałam na myśli.
ADAMUS: Dziękuję ci.
DONNA: Proszę bardzo.
ADAMUS: Jak zapiszemy: “samoświadomy twórca”, „świadomy twórca”?
DONNA: Którykolwiek.
ADAMUS: Taak, którykolwiek.
DONNA: Którykolwiek.
ADAMUS: OK, zapiszmy którykolwiek.
DONNA: Samoświadomy twórca brzmi pięknie.
ADAMUS: Po prostu napisz “ którykolwiek.”
ZAPISUJĄCA: Którykolwiek? (kilka chichotów)
ADAMUS: Po prostu napisz k-t-ó-r-y-k-o-l-w-i-e-k.
DONNA: Samoświadomy twórca.
ADAMUS: Taak, samoświadomy twórca. OK, jeszcze kilka.
Zwracam się do wszystkich oglądających nas teraz online: zadaję wam to samo
pytanie, jakie zadaję tu obecnym. Czy wierzycie w Boga?
A przy okazji, nie ma złej czy dobrej odpowiedzi. Nie ma czegoś takiego jak
słuszne i niesłuszne. To ważna dyskusja, a ja przejdę do mojego tematu gdzieś w
przyszłym roku, albo coś koło tego.
LINDA: O, dobrze! Dobrze.
ADAMUS: OK.
LINDA: Następny?
ADAMUS: Tak. Czy wierzycie w Boga? Tak. Gdyby był Bóg, ludzie by nie umierali.
To właśnie mówią: „Gdyby był Bóg, nie byłoby całego tego bólu i cierpienia na
Ziemi.” Czy wierzysz w Boga?
NICOLE: Ja wierzę w siebie.
ADAMUS: Wierzysz w siebie. OK, ale czy wierzysz w Boga?
NICOLE: Do pewnego stopnia.
ADAMUS: Do pewnego stopnia, OK. Z jakiej religii się wywodzisz?
NICOLE: Byłam katoliczką.
ADAMUS: Byłaś katoliczką. Czas przeszły, jak rozumiem.
NICOLE: Taak.
ADAMUS: Taak. Czy nadal odczuwasz długie ramię kościoła jako coś w rodzaju
kontroli?
NICOLE: Nie.
ADAMUS: Naprawdę?
NICOLE: Nie.
ADAMUS: Och, przekonasz się, że to robią. I ty też, ale to jest w porządku.
LINDA: Możesz mu powiedzieć, że kłamie.
ADAMUS: Jasne, jasne, jasne.
LINDA: Nie ufasz jej?
ADAMUS: O nie, ja widzę na wylot. (chichocze) Zawsze jestem zdumiony, że ludzie
coś mówią, a to w ogóle nie jest tym, co ma miejsce. To jedna z tych rzeczy,
jakie o sobie odkrywacie, że to, co o sobie myśleliście, to nie jesteście wy.
Zaczynasz sobie to uświadamiać, no cóż, urodziłaś się i wychowałaś jako
katoliczka i… masz do czynienia z jakimiś zakonnicami w swoim życiu?
NICOLE: Żadnej zakonnicy. (śmiech)
ADAMUS: To może wcześniej?
NICOLE: Nie.
ADAMUS: Księża?
NICOLE: Eech, nie w szkole.
ADAMUS: Do jakiego rodzaju katolickiego kościoła uczęszczałaś? Żadnych zakonnic,
żadnych księży. Co za…
NICOLE: No cóż, mieliśmy…
ADAMUS: Hinduscy mnisi może?
NICOLE: Codziennie uczęszczaliśmy do kościoła, zwykle w porze lunchu. Taak.
ADAMUS: Codziennie w porze lunchu.
NICOLE: Taak. Ale zakonnic w szkole nie było. Tylko…
ADAMUS: Tylko księża.
NICOLE: Tylko księża.
ADAMUS: Braciszkowie?
NICOLE: Nie.
ADAMUS: Tylko księża. Łał. OK.
Ale o czym to mówiliśmy? Odwróciłaś moją uwagę (śmiech i nieco braw). Zaczniesz
odkrywać, że pozostają nakładki i nawet, jeśli już nie jesteś w kościele
katolickim, wciąż oddziałuje na ciebie jego wpływ, coś jak powłoka. Nie, żeby to
było coś złego, ale do pewnego stopnia wciąż jest obecne. Później ci to pokażę.
Jakbyś określiła Boga w jednym lub w dwóch słowach?
NICOLE: (milczy przez chwilę) Nic nie przychodzi mi do głowy. (chichocze)
ADAMUS: W porządku. Podejdźmy do tego inaczej. Co odczuwasz… Kiedy mówię o Bogu,
co ci przychodzi na myśl w tym momencie?
NICOLE: Makyo.
ADAMUS: Makyo, taak. Dobre. Czy mogę dodać kilka rzeczy? Trochę strachu. Trochę
zwątpienia. Coś w rodzaju…. “zacienienia” – takiego słowa bym użył. Zacienienie.
Tak jakby było to obecne; intelektualnie rzecz ujmując, nie wierzę w to, w tę
część makyo Boga, ale to zacienienie jest tam obecne, na kształt chmury. Tak
trochę. Tak trochę. Nie na tyle, żeby spowodować jakiś duży problem w twoim
życiu, ale to powstrzymuje cię, was wszystkich, ciągle trochę was powstrzymuje.
OK, dziękuję ci.
NICOLE: Dziękuję.
ADAMUS: Jeszcze jedna osoba. Dziękuję ci. Czyż nie jest to potężna presja? Huuu!
Łał.
LINDA: Jesteś twardy!
ADAMUS: Kiedy rozpatrujemy to z punktu widzenia tej kamery, to miliony ludzi na
świecie cię oglądali oraz Bóg. (nieco śmiechu) Zwłaszcza Bóg był zainteresowany:
„Co też dzisiaj ona o mnie powie?” OK. Kto następny? Czy wierzysz w Boga?
ELIZABETH: Tak.
ADAMUS: A ten Bóg byłby?
ELIZABETH: Myślę, że to bardzo dobre pytanie, Adamus.
ADAMUS: No jasne.
ELIZABETH: Ponieważ słyszymy…
ADAMUS: Bóg poprosił, żebym o to zapytał.
ELIZABETH: No cóż, wobec tego wyjaśnię to jemu, jej.
ADAMUS: Jemu, jemu. (mówi szeptem)
ELIZABETH: Gdzieś na naszej drodze wyrażamy to przekonanie: “Jestem Bogiem
także”.
ADAMUS: Tak.
ELIZABETH: Jestem z Bogiem współtwórcą.
ADAMUS: Tak.
ELIZABETH: Próbuję pojąć sedno tego, o co pytasz, to dla mnie jest ciekawe.
ADAMUS: Taak, taak.
ELIZABETH: Myślę sobie, że dla mnie Bóg, słowo Bóg, oznacza tę wszechobecną
siłę, Wszystko, to, co my indywidualnie wyrażamy, co nas tworzy jako ekspresję
tego Boga i dlatego jesteśmy wyrażonym Bogiem.
ADAMUS: OK. OK. (nieco śmiechu) Muszę, po prostu muszę cię… (obejmują się)
Dziękuję ci, Boże. Napiszmy zatem: „Bóg jest zagmatwany”. (więcej śmiechu)
ELIZABETH: Ale czy to dla ciebie nie ma sensu?
ADAMUS: Nic dla mnie nie ma sensu!
ELIZABETH: Nie żeby sens był…
ADAMUS: Nie dbam o to. To nie musi mieć sens.
ELIZABETH: Słusznie, ponieważ sens nie jest odpowiedzią na pytanie.
ADAMUS: Właśnie. Logika, tak.
ELIZABETH: Tak długo, jak wewnętrzna wiedza… my indywidualnie, jak myślę,
zwłaszcza Shaumbra, czujemy od czasu do czasu tę jedność, to połączenie, tę
wewnętrzną wiedzę „Wiem, że wiem”.
ADAMUS: Słusznie.
ELIZABETH: Tak więc w ten sposób my jesteśmy tym, jesteśmy tym.
ADAMUS: Tak.
ELIZABETH: Ale wygląda na to, że działamy jako ekspresje tego jedynego.
ADAMUS: Niezupełnie. Niekoniecznie.
ELIZABETH: Och, no cóż…
ADAMUS: To znaczy, tak, do pewnego stopnia, za chwilę do tego dojdę…
ELIZABETH: OK.
ADAMUS: …żeby dowieść moich racji. Jednakże ty właściwie pomogłaś mi gładko
przejść do następnej części mojego tematu.
ELIZABETH: Och, cieszę się.
ADAMUS: Dziękuję ci.
ELIZABETH: Nie ma za co.
ADAMUS: A więc co zapiszemy? Jaki jest…
ELIZABETH: O, właśnie. Dobre pytanie. Bóg jest nieskończonym wszystkim. Czym
jest Bóg? Wszystkim Co jest.
ADAMUS: Wszystko Co Jest. OK. Nieskończone makyo.
ELIZABETH: Naprawdę?! Ponieważ tym, co…
ADAMUS: Nie wskazuję na ciebie.
ELIZABETH: Przy pomocy czego tworzymy? Przy pomocy czego… co jest źródłem? Wiem,
że ono jest w nas.
ADAMUS: Mówisz to, czy wiesz to? Tak żyjesz czy tak myślisz?
ELIZABETH: Czuję to. Zdarzały się okazje, że tym żyłam.
ADAMUS: Ile miałaś takich okazji w tym życiu?
ELIZABETH: Och, niech pomyślę. Czterysta siedemdziesiąt… Nie wiem. (śmiech)
ADAMUS: Tylko pytam. Dziękuję ci. Dziękuję.
ELIZABETH: Strasznie chciałabym znać odpowiedź, twoją odpowiedź na to pytanie.
ADAMUS: Taak. Czy wierzę w Boga?
ELIZABETH: No wiesz, Bóg to słowo, a ja bym chciała wiedzieć, co ono znaczy w
twoim pytaniu?
ADAMUS: Jednak 78 procent ludzi na tej planecie wierzy w jakąś wersję…
ELIZABETH: Wierzy w coś wyższego.
ADAMUS: …Boga. To jest istota sprawy, którą poruszam. Następnie mamy do
czynienia z tą powłoką, z tą ogromną, gęstą, zniekształconą chmurą, która okrywa
ludzkość. A ponieważ powiedziałem, że dzisiaj będzie lekko i nie będziemy zbyt
głęboko wnikać w temat, to wysadzimy Boga w powietrze.
ELIZABETH: OK.
LINDA: O, to oznacza lekko. To oznacza lekko.
ADAMUS: Nie, mówię bardzo poważnie.
LINDA: Taak, to oznacza lekko.
ADAMUS: Jest lekko. Będziecie się czuli potem daleko lepiej. (Linda chichocze) A
więc, dziękuję ci.
ELIZABETH: To ja ci bardzo dziękuję.
ADAMUS: A zatem poszczególne konkretne odpowiedzi nie były aż tak ważne. Chcę,
żebyście się wczuli w to, co się dzieje w tej sali. To całkiem oczywiste.
Bóg
Mówimy o Bogu. O tym czymś, co… powiedziałbym, że jedyną rzeczą, która
prawdopodobnie bardziej zaprząta świadomość ludzkości jest Super Bowl*. (śmiech)
Naprawdę! Ale… to jest fakt.
*
finał mistrzostw w futbolu amerykańskim – przyp. tłum.
To jest w świadomości, a ludzie… to takie pogmatwane. Słowa, jakich bym użył,
żeby opisać ludzkie rozumienie Boga to: „niejasny”, „przytłaczający”, „odległy”,
„okropny”, „nieokreślony”, „mentalny”, „męski” – znowu powrócę do irytującego –
„bardzo irytujący” i wszystkie tym podobne rzeczy, i w to właśnie wierzą ludzie!
Wierzą w istotę przebywającą gdzieś tam, większą od nich. Mówicie Bóg czy
Allach, czy co tam wam wypadnie. I nagle jesteśmy na kolanach modląc się. O co w
tym chodzi?
Jednak to właśnie jest jeden z głównych tworów ludzkiej świadomości, ludzkości.
To jeden z algorytmów, kreujący wasze codzienne życie.
Rozumienie Boga jest, w najlepszym razie, niewiarygodnie naiwne i być może, w
najgorszym razie, niezmiernie zniekształcone na tej planecie. Jest bardzo
staromodne. Jest bardzo kontrolowane i absolutnie nietrafne – chyba, że chcecie,
żeby takie było, chyba że w to wierzycie.
Zadaję to pytanie, proste pytanie: “Czy wierzycie w Boga i czym ten Bóg jest dla
was?” Jesteście daleko bardziej świadomi i inteligentni, i tak dalej, aniżeli
wielu innych ludzi. A mimo to pojawiało się jakieś zmaganie. Stawaliście się
mentalni. Próbowaliście użyć właściwych słów. Próbowaliście odnieść się do tej
rzeczy, która jest rodzajem mglistej koncepcji czegoś odległego.
Biorąc pod uwagę, że macie więcej zrozumienia i więcej oświecenia, wyobraźcie
sobie teraz, że wychodzicie stąd, udajecie się do miasta i zadajecie pytania
ludziom na ulicy.
Odpowiedzi są absolutnie beznadziejne w mojej skromnej opinii, absolutnie
beznadziejne. Z 78. procent ludzi wierzących w Boga, może około 60. do 62.
procent chce, żeby ktoś inny za nich myślał o Bogu, żeby ktoś inny określił,
czym jest Bóg. Oni nie zadają pytań. Kiedy ktoś mówi: „Bóg Ojciec tam w niebie”,
oni nie pytają: „Dlaczego on jest Ojcem? Gdzie jest niebo? Co Bóg robi przez
cały dzień?” Zostawiają to innym, żeby się tym zajęli.
Zapytajcie ludzi: “Czym jest Bóg?” „Nie wiem. No wiesz, on jest w niebie.” Co z
tym obrazem jest nie tak? I tak dalej. To trwa, a wtedy ludzie wpadają w
poczucie winy i strachu przed Bogiem. „Och, moje myśli czy przekonania o Bogu są
niewłaściwe.” Powiedziałem tutaj, na tej scenie, że nienawidzę Boga. Wcale się
nie przejmuję. Oczywiście, nie jestem w ludzkiej formie. Nie mam nic do
stracenia. Ale… (kilka chichotów)
Nie, to nie ma znaczenia. To naprawdę nie ma znaczenia, ponieważ Bóg jest
konstruktem ludzkiej świadomości, odbiciem ludzkiej świadomości i to wszystko.
Bóg nie ma nic wspólnego z obecnym systemem ludzkich wierzeń. Nie możecie im
jednak tego powiedzieć, bo by was zabili, i nie możecie im tego powiedzieć, bo
by się bardzo zdenerwowali. Staliby się bardzo mentalni. Mental przechodzi w
emocje, emocje prowadzą do irracjonalności. Ludzie są wyćwiczeni i nauczeni, by
się bać Boga, czcić Boga. A to zupełnie nie ma sensu.
Powtórka z Boga
Tak więc powód, dla którego poruszyłem ten temat 4. lipca w Dzień Niepodległości
jest taki, że możemy teraz – my wszyscy, wy także (do kamery) – wprowadzić
nowego Boga. Wygląda to na trudne zadanie, ale nie jest aż tak trudno wprowadzić
nowego Boga na tę planetę. Takiego, który nie wymaga oddawania czci. Takiego,
który nie wymaga modłów. Takiego, który nie znajduje się gdzieś tam. Nie
twierdzę, że wy myślicie w ten sposób o Bogu, mówię o tym, co tkwi w świadomości
ludzkości.
Aktualne pojmowanie Boga liczy sobie z grubsza 5000 lat, coś koło tego. To nie
ma większego znaczenia, ale chodzi o to, że jest stare. Naprawdę stare. Bóg w
tym pojęciu jest żałosny. Jest rodzaju męskiego, jest bardzo gniewny, mściwy i
tym podobnie. Nie mówię wam czegoś, czego byście nie wiedzieli, oczywiście, ale
tym, czego możecie sobie nie uświadamiać, jest wpływ, jaki ta koncepcja Boga ma
na tej planecie – potężny wpływ. I kiedy rozmawiacie o Bogu, nawet z uczonymi
teologami, oni nie wiedzą. Wypowiadają mnóstwo słów na jego temat – słów, które
nie mają sensu dla nikogo, łącznie z nimi – i próbują zdefiniować go operując
wszystkimi tymi akademickimi terminami. Oni nie wiedzą.
Są tacy, którzy sięgają na powrót do Biblii czy innych Pism Świętych: „Bóg jest
tym.” Tss! Nie, to zostało napisane dawno temu i jest już nie do zastosowania.
Kilka tygodni temu w Sedonie wspomniałem o tym, że mamy do czynienia z końcem
New Age. Tym, czego nie powiedziałem, czego nie mogłem powiedzieć tam, ale co
mogę powiedzieć tutaj, jest stwierdzenie, że jest to tak naprawdę koniec Ery
Boga (ang. God Age). Teraz mamy Erę Świadomości.
Trudno jest mówić o koncepcji Boga, ponieważ to natychmiast staje się mentalne.
Jak to powiedział kiedyś Tobiasz, Bóg jest doświadczeniem, jedynie i wyłącznie
doświadczeniem. Możecie o nim mówić przez cały dzień i to niczego nie zmienia,
ostatecznie bowiem to jest doświadczenie osobiste.
Jak by was wysoko nie oceniać, to jednak nadal niesiecie ze sobą owe powłoki
biorące się z lęku przed Bogiem. Bez względu na to, co moglibyście powiedzieć,
wciąż istnieje w was ten rodzaj stygmatu Boga. Coś jak: „No cóż, coś tam gdzieś
jest, wielka istota, wielki stwórca, wielki wszechmocny, wszechpotężny, wszech…”
Wciąż macie tę nakładkę i pora wreszcie się tego pozbyć. Pora się tego pozbyć.
Trudno to ująć w słowa, ale spróbuję ich jednak użyć. Bóg jest absolutną
prostotą. Jest to samo sedno prostoty. Nie ma w nim nic złożonego.
Nie prowadzi rejestrów. Nie zna czasu. Tak naprawdę nie zna waszej przeszłości.
Po prostu zna was. Nie prowadzi punktacji. Nie stara się uczynić was siebie
godnym, zupełnie nie. Nie dba o to. To jest Bóg niedbający o takie rzeczy, w
pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie rozdziela łask, nie ma ulubionej drużyny
sportowej, wbrew temu, co wielu ludzi sobie myśli. (kilka chichotów)
Bóg zasadniczo, jak to już ktoś tutaj wspomniał, jest świadomością. Po prostu
świadomością. Ale czym jest świadomość? To zwyczajnie bycie siebie świadomym,
bez formy i struktury, bez rozmiaru, bez władzy. Żadnej władzy.
Współczesna koncepcja Boga to koncepcja władzy. Możecie tych słów używać
wymiennie. No cóż, moglibyście znaleźć inne religijne przykłady takiego
wymiennego użycia tych słów. „Wierzę we władzę. Wierzę we wszechmocnego Boga.”
Mówicie: “Wierzę we wszechmocną władzę.” I to jest prawdziwy, elementarny
problem: bezpośrednia korelacja między Bogiem i władzą na tej planecie.
Bóg musi żyć gdzieś daleko. Jest tak potężny, tak potężny, że nie może być –
ona, on – nie może być tutaj. Widzicie, jaki pojawia się problem z określaniem
go.
Wie wszystko. Bóg, Duch, czy jak chcecie go nazwać, nie dba o to. W ogóle o to
nie dba. Tak przy okazji, jest to największa forma współczucia. To nie jest
obojętne niedbanie. Jest w tym tak wiele współczucia, ponieważ Duch, Bóg, nie
widzi was tak, jak wy widzicie siebie.
W tej nowej erze świadomości największą zmianą, jaka może się pojawić na tej
planecie jest uwolnienie starych koncepcji Boga. To trudne do zrobienia, jako że
zostały one zasiane we wczesnych latach waszego życia, w późniejszych latach,
zasiane całe wcielenia temu, koncepcje o jakiejś odległej istocie.
Co wobec tego robić? Co robić?
Przede wszystkim zacznijmy odczuwać, myśleć, kojarzyć wasze przekonania na temat
Boga. Na razie to wy mówicie jedną rzecz, a jednocześnie, kiedy Linda wręcza wam
mikrofon, czy nawet prywatnie, mówicie: „Wierzę w kochającego Boga”. Zatrzymajmy
się tutaj na chwilę. Mówicie, że wierzycie w kochającego Boga, a jednocześnie
jest w was głęboko zakorzeniona wiara w mściwego Boga czy w gniewnego Boga, albo
w Boga, który nawet jeśli nie jest mściwy i gniewny, to jest Bogiem, u którego
nie zyskaliście szacunku ani uznania.
Tak więc wbrew temu, co mówicie, wciąż pozostają te odczucia i nakładki.
Dostrzegam za tym cień wątpliwości i to, że niezależnie od tego, jak wiele się
uczycie, wciąż istnieje pośród was ten lęk przed śmiercią w rozmaitym stopniu,
zastanawianie się, co to będzie. I wtedy budujecie cały obraz Boga z punktu
widzenia jego związku ze śmiercią – to znaczy z punktu widzenia związku władzy
ze śmiercią - co też to będzie, kiedy przejdziecie na tamtą stronę. Kto was
spotka? Czy będziecie zdolni poradzić sobie samemu? Istotne pytanie. “Kiedy umrę
i przejdę na tamtą stronę, o Jezu!, czy będę w stanie poradzić sobie z tymi
wszystkimi bytami, wszystkimi tymi…”
Chcesz piwa? To wyjdź. (Adamus chichocze) Linda zrobiła ruch, że może powinienem
się napić. Sandra, jak długo się znamy?
SANDRA: Wszystko ci już przygotowałam.
ADAMUS: Trzydzieści siedem tysięcy lat, plus minus kilka dekad.
SANDRA: Już zrobiłam…
ADAMUS: Trzydzieści siedem tysięcy lat, wobec czego można by pomyśleć, że ona
będzie dostatecznie domyślna, żeby zrozumieć, że pora na kawę. Nie pokazuj mi
palca.
MOFO (Marty): Ja mam truskawkowe cappuccino.
ADAMUS: Taaak, ale już je napocząłeś…
LINDA: Ona chciała ci podać pomocną dłoń. (nieco śmiechu)
ADAMUS: A zatem wracajmy do Boga.
Tak więc wciąż martwicie się z powodu Boga. Widzicie, zbieramy się tak jak teraz
i rozmawiamy inteligentnie, mówiąc sobie, no wiecie, coś jak: „O taak, mamy już
za sobą te stare wierzenia.” Niezupełnie. Wciąż jest ten lęk.
Jednym z największych powodów, dla których ludzie boją się śmierci nie jest
bynajmniej ból fizyczny. Co się u diabła będzie działo, kiedy się tam
dostaniecie? Jaka jest dynamika władzy w tych innych wymiarach? Albo czym jest
Bóg w innych wymiarach? To jest główna troska. Jak odpędzicie złe duchy w innych
wymiarach? Ten Szatan i potężne istoty, i Bóg, jak sobie będziecie radzić z tym
wszystkim? Czy będziecie umieli pozostać w zasięgu boskiego radaru tam w górze,
tak jak próbowaliście to robić tu, w dole?
A zatem pozwólcie, że powrócę do tego. (otrzymuje kawę) Czy jest świeża?
LINDA: Nie tak świeża, jak ty. (śmiech)
ADAMUS: Mm, OK. (pije łyk i zaczyna kasłać)
SART: Zrobiona zaledwie parę godzin temu.
ADAMUS: OK. Damy sobie radę.
A więc – to bardzo, bardzo, bardzo ważne - wracajmy do nowej boskiej
świadomości. Zróbmy to. Najpierw zróbmy to dla was, a następnie pozwólmy, żeby
to promieniowało na całą ludzkość, która wciąż tkwi w koncepcji bardzo starego,
potężnego Boga. Wyjdźmy poza koncepcje Boga, utrzymujące się nadal w umyśle,
ponieważ wy to powiedzieliście, nie ja. Wy mówiliście o Bogu on. Wy
wypowiadaliście słowa takie jak „potężny”, „uniwersalny” i inne podobne.
Moglibyśmy tak brnąć dalej i dalej, ale wszystko sprowadza się do jednego. Jest
to dezorientacja, chaos, niepewność i strach, coś w tym rodzaju.
Bóg nie zrobił nic dla was w waszym życiu. Lubię wygłaszać takie oświadczenia
jak… och! Chciałbym, żeby jacyś chrześcijanie nas oglądali. Ale oni nie
oglądają. Co jest z nimi nie tak? Hę? Och, oni oglądają chrześcijańską
telewizję. OK.
Zróbmy coś takiego. (Linda wzdycha) Na następny nasz przekaz zmieńmy nazwę w
Internecie, może stwórzmy nową stronę – Nowa Chrześcijańska Telewizja. (kilka
chichotów)
LINDA: Nie!
ADAMUS: I tam nadamy przekaz.
LINDA: Nie!
ADAMUS: Tak. Nowa Chrześcijańska Telewizja. Podoba mi się.
LINDA: Nie! Do diabła, nie!
ADAMUS: Modlitwy i nabożeństwo, a potem będziemy…
LINDA: Jezu, nie!
ADAMUS: Będziemy kontynuować naszą dyskusję, jak robimy to teraz.
Tak więc Bóg niczego dla was nie zrobił i tak powinno być. Nie obdarował was
żadną łaską. Nie uratował was przed potencjalnym okropnym wypadkiem. Nie
sprowadził miłości waszego życia do waszego życia, z którą się zresztą
rozwiedliście. Nic nie zrobił. Nie uczynił was bystrzejszymi,
inteligentniejszymi, czy jakimiś tam jeszcze. Dziwny jest ten Bóg, w którego
wierzą ludzie. Nieustannie się modlą.
Prawdę mówiąc, o każdej porze nocy, około dziewięciu do dziesięciu procent
myślowej energii przeznaczane jest na modlitwę. Prawdopodobnie około 60 procent
na seks, ale reszta na modlitwę (nieco śmiechu) i tak się dzieje każdej nocy.
Chcę powiedzieć, że ja to wyczuwam, zależnie od tego, gdzie akurat się szwendam.
Ale, no wiecie, kiedy nastaje noc, ludzie udają się spać – i zaczynają się
modlitwy.
Nie wiem, czy to jest humorystyczna – a jest to z pewnością jedna wielka komedia
- czy też jest to najsmutniejsza rzecz na planecie, jako że Bóg nie odpowiada na
modlitwy. Bogu na nich nie zależy. Bóg was nawet nie kocha. (Adamus chichocze)
LINDA: Oooch! (publiczność wydaje jęk) Ooooch!
ADAMUS: Och! Popatrzcie! Dotknąłem czułego miejsca!
LINDA: Ooooch!
ADAMUS: Wreszcie dotknąłem czułego miejsca. Ooch!
LINDA: Oooch!
ADAMUS: Oooch! No to mamy. No to mamy. Jesteście oto świadkami. Zostało to
nagrane na wideo. I wy wszyscy tam, ooch! Wołacie tak samo: “Oooch!” Nie, Bóg
was nie kocha. Czy to nie okrutne?
A teraz mówiąc to, mówiąc to, pokażę wam, do czego jesteście przywiązani.
Musicie mieć Boga, który was kocha. Musicie mieć Boga, który jest mądrzejszy od
was, większy od was, potężniejszy od was. Bóg was nie kocha. Dlaczego? Ponieważ
to właściwie ludzie stworzyli miłość, tę po raz pierwszy doświadczoną miłość.
Bóg nie znał miłości, dopóki nie pojawili się ludzie.
Ludzie są tymi, którzy z głębi swojej wielkiej, wielkiej pasji… jest to rodzaj
dziwnej pasji. To była pasja, żeby być w samym środku życia. To była pasja
biorąca się z poczucia samotności i potrzeby znalezienia sobie kogoś. To była
pasja, żeby wrócić do Domu, którym to domem Bóg też nie jest. Bóg nie jest
domem. Pukam do drzwi, hej? Jest tam Bóg? Nikogo nie ma.
To stworzyło miłość. To stworzyło tę najbardziej niesamowitą rzecz, która jest
teraz w całym kosmosie. Ale Bóg jej nie stworzył. Bóg was nie kochał (Linda
łapie gwałtownie powietrze) i nadal nie kocha. To jest ostateczny test na Boga.
Widzicie, słyszę wszystkie te słowa, słyszę wszystkie te koncepcje i wszystkie
dyskusje o Bogu. Idźcie któregoś dnia do rabina i powiedzcie mu: „Bóg cię nie
kocha.” Oooch! Och. (chichocze) Nie, to naprawdę dobre. To ostateczny test na
przesłonięcie przez starego Boga.
Chcecie, żeby Bóg was kochał. Chcecie, żeby Bóg was docenił. Chcecie, żeby Bóg
był lepszy od was. No cóż, nic z tych rzeczy. (Linda zaczyna szlochać; kilka
chichotów) Coś się zyskuje, coś się traci. (więcej śmiechu)
Chcę was prosić, żebyście się w to wczuli przez chwilę. Nie ma potrzeby, żeby
Bóg był najwyższy. Nie ma takiej potrzeby.
I w tym momencie umysł się włącza. Próbujecie wypełnić teraz pustkę, pustkę po
starym Bogu. A więc w co wierzycie? Gdzie umieszczacie tego Boga? Po prostu
zatrzymajcie się na chwilę. Przestańcie tak uporczywie próbować zastąpić tamtego
Boga.
Nie ma potrzeby, żeby Bóg był najwyższy albo miał jakąkolwiek władzę. Jestem
zadowolony, że Bóg was nie kocha, ponieważ miłość może być bardzo bolesna.
Miłość może was zdradzić w każdej chwili. Wiecie o tym. Miłość może być
momentami okrutna, piękna, ale okrutna.
I naprawdę daję to wam pod rozwagę. Jeśli Bóg by was kochał, to wtedy wy nie
musielibyście kochać siebie. Zostawilibyście to Bogu. Hmm.
Bóg nie ma potrzeby kochania was, mieć miłosnych uczuć względem was, ponieważ
Bóg, Duch, jest po prostu współczuciem i samoświadomością.
To są ludzkie atrybuty, które wy wmawiacie komuś, zwanemu Bogiem, Duchem,
Allachem, czymkolwiek; to projekcje ludzkich pragnień, które wznoszą się ku tej
chmurze i tworzą to coś, zwane Bogiem, a tymczasem on nie jest żadną z
wymienionych wyżej rzeczy. Żadną.
Chcecie go zdefiniować. Chcecie opisać go słowami. Ostatecznie on jest
niedefiniowalny. On jest wyłącznie doświadczeniem.
Definiowanie nowego “Boga”
Pokusimy się o sformułowanie kilku określeń, jednakże elastycznych określeń.
Pierwszym byłoby określenie “prosty.” Prosty. Duch jest prosty. W ogóle nie ma
on potrzeby złożoności, ani wy jej nie macie. Nie macie jej.
Duch jest, ujmijmy to tak, samoświadomością czy świadomością,
urzeczywistnieniem. Samoświadomość nie musi się autokreować. Nie potrzebuje,
żeby ktoś ją czcił. Nie potrzebuje zasad ani przepisów. To po prostu Ja Jestem.
I tę świadomość wy też posiadacie.
Jest wiele dyskusji o tym, że jesteście istotami obdarzonymi duszą, i że
jesteście przedłużeniem Boga i o tym, czy Bóg jest nadal wielkim graczem? Nie.
Nie. Nie. Nic z tych rzeczy. Wciąż chcecie w jakiś sposób uczepić się tego
głęboko zakorzenionego i starego przekonania, że pochodzicie od Boga, że
zostaliście stworzeni, a nie zostaliście. Nie zostaliście stworzeni. Nie
jesteście z Boga. Nie jesteście małym szczeniaczkiem Boga. Nie jesteście nawet
dziećmi Boga. Nie jesteście na boskiej smyczy. Nie wracacie do domu, jak wiecie,
ale nie jesteście też na jakiegoś rodzaju smyczy Boga, który was kontroluje,
ciągnie was do tyłu czy domaga się, żebyście coś zrobili.
To bardzo dziwne uczucie tak nagle powiedzieć: “Bóg mnie nie kocha” i tak nagle
powiedzieć: “Bóg mnie nie stworzył.” Bardzo dziwne, powstaje niemalże odczucie
pustki, a ja was proszę, żebyście pobyli trochę z tą pustką. Będziecie próbowali
ją zdefiniować. Spróbujecie powiedzieć: „No cóż, oto co stwierdził Adamus, a
oto, jak ja to zdefiniuję na nowo. I spróbuję nieco wypolerować tę boską kupę
(Linda łapie gwałtownie powietrze; śmiech) i troszkę ją ulepszyć. I…” Ale ona
jest! Jest duża i pływa w samym środku wazy z ponczem ludzkiej świadomości.
(Adamus chichocze) To jest…
MOFO: Mniam!
ADAMUS: Channelowałem ciebie, Mofo. (więcej chichotów)
Będziecie próbowali to przedefiniować, a ja was wszystkich proszę, żebyście do
następnego spotkania tego nie robili. Będziecie popadać w konsternację z powodu
Boga, a ja wam teraz powiem, że kiedy złożycie swoje głowy na poduszce w nocy
próbując zasnąć, ja tam będę i jeszcze trochę porozmawiamy o Bogu. Będę
naciskał. A wy będziecie próbowali to ignorować. Spróbujecie się wymigać: “Och,
to dla mnie za wiele” i będziecie próbowali ignorować temat. Jednakże ja cały
czas będę obecny, ponieważ razem mamy wnieść nową świadomość Boga na tę planetę.
Nie będziemy pisać wielu rozwlekłych książek. Nie będziemy mieć reguł i
przepisów. To będzie odczucie, doświadczenie nowego Boga.
A ja wam powiem teraz, że dokonamy przedefiniowania, oczyścimy dom i wniesiemy
do niego nowe uczucie, i nie będzie to ostateczna prawda. Będzie się zmieniać.
Może za dziesięć lat, może za 100 albo 500, ale zmieni się wraz ze świadomością.
Bóg – nie lubię nawet tego słowa. Tak naprawdę nazywam ją, tę świadomość,
nazywam ją Theo. Czy zechciałabyś zapisać? (do Lindy) Theo. Kiedyś miałam psa o
imieniu Theo. Ciągle mnie gryzł.
SART: Ojej, ciekawe dlaczego?!
ADAMUS: Theo… (Adamus się śmieje) Ech, miałem innego psa o imieniu Sart i…
(śmiech)
Theo, czyli Przedwieczny. Przedwieczny, zawsze podobało mi się to imię. To jest
Przedwieczny. Jeden jedyny. Jest wieczny. Wciąż trwa. Nie zna czasu. Nie zajmuje
przestrzeni. Jego prostota jest w jego jedyności.
Theo również, o ile wiem, znaczy bóg po grecku, a więc to jest bardzo dobre
słowo do zastosowania. Theo, Przedwieczny.* To jest moje słowo. Dawno temu
przestałem używać słowa Bóg, a nawet Duch. To słowo zaczęło nawet być trochę
nadużywane w świadomości. Dlatego moim jest Theo. To również brzmi jak Teodor,
kumpel z sąsiedztwa. Taak.
*
ang. The Eternal One. Adamus wskazuje, że na słowo Theo składają się w tym
angielskim określeniu odpowiednie litery The Eternal
One (THEO). – przyp. tłum.
SHAUMBRA 6 (kobieta): A co z Theą?
ADAMUS: Thea. Thea dla wersji żeńskiej, jasne, tylko że nie współgra to z
określeniem Przedwieczny – The Eternal One. Bo jak? The Eternal „A”?
SHAUMBRA 6: A może Przedwieczne Wszystko (The Eternal Everything).
ADAMUS: Wszystko (Everything) ma “E”. Przedwiecz… The Eternal Everything to
będzie THEE. Widzisz? Dlatego właśnie używam Theo. I nie jest to męskie imię. To
po prostu Coś Co Jest Przedwieczne.
SHAUMBRA 6: Teodor nie jest męskim imieniem?
ADAMUS: Teodor jest męskim imieniem, ale Theo, oryginalne greckie słowo, nie ma
nic wspólnego z czymś męskim czy żeńskim, to po prostu Bóg. A pochodzi to słowo
od greckiego – i to jest bardzo ważne – słowa „jest”. To znaczyło jest. Bóg
jest. Całe znaczenie tego słowa to jest. Bóg jest. A od tego możemy podążać
dokąd zechcemy, ponieważ Bóg jest. Bóg jest we wszystkim, co oznacza, że w
pewnym sensie także gdzieś tam wysoko. Bóg jest jeden, ale jest wszędzie.
Ujmijmy to w ten sposób: Bóg jest niedefiniowalny w najlepszym tego słowa
znaczeniu, ponieważ Bóg jest. W cokolwiek ktoś zechce wierzyć czy odczuwać – on
jest. Dlatego jest Bogiem. Jest częścią was. Jest częścią świadomości. Z tego
powodu nie lubię nawet słowa “stworzenie”.
Idźmy krok dalej. Lubię zachęcać, by mówić: “Bóg jest moim……….” i wypełniać
puste miejsce. „Bóg jest moim wszystkim – moimi myślami i uczuciami, moim
ciałem, moimi emocjami, moimi potencjałami” i – tak – i wprowadzać to wszystko w
życie, ponieważ jesteście Bogiem. Jesteście Bogiem.
Nie chodzi tutaj o jakieś przechwałki. Nie chodzi o wywieranie na was presji,
wskutek której powiecie: „Och, ale jeśli jestem Bogiem, to jak to możliwe, że
nie potrafię natychmiast zmaterializować kieliszka wina?” To są…
LINDA: Sandra. (Adamus chichocze)
ADAMUS: …ludzkie pragnienia. Dlatego “Bóg jest moim…………” i wypełniacie wolne
miejsce. Bóg jest moim wszystkim, cokolwiek to jest. “Bóg jest moimi myślami w
tej chwili. Bóg jest wszystkimi moimi uczuciami.”
A więc ponownie was proszę, żebyście do następnego spotkania wypełnili wolne
miejsce: “Bóg jest moim………”, cokolwiek miałoby to być.
Chciałbym wyjść poza całą tę koncepcję czegoś przebywającego gdzieś tam,
prawdopodobnie bardziej męskiego, bardziej kontrolującego, czegoś, co dzierży
władzę. Jest to bardzo proste, bardzo, bardzo proste, ale zapewne okaże się
trudne. Jak już zdążyliście się zorientować, proste rzeczy bywają bardzo trudne.
Boski algorytm
Pozwólcie, że pójdę krok dalej. Wiecie co to są algorytmy? Algorytm jest
stosowany w oprogramowaniu. To proces, który ma na celu osiągnięcie konkretnego
rezultatu końcowego. Występują też w matematyce algorytmy, będące matematycznymi
formułami, które prowadzą do końcowej odpowiedzi.
Algorytm zasadniczo oznacza przepływ, wzór, który doprowadza do pewnego wyniku.
Istnieje algorytm Boga, algorytmy Boga. Są one tak… nie są podobne do algorytmów
cyfrowych czy algorytmów występujących w nauce czy w naturze. Bo nawet natura ma
swoje modele, swoje algorytmy.
Algorytmy ostatecznie bazują na systemie wierzeń. Wy na to powiecie: „Nie,
przecież to jest matematyka. To jest prawda.” Matematyka jest tylko systemem
wierzeń. Na co wy znów zaprotestujecie: “Ależ nie, to jest cyfrowe i algorytm
dla jakiegoś oprogramowania musi powstać według pewnych reguł.” Nie, to nadal
jest system wierzeń. To jest przepływ świadomości przyciągającej energie, które
wprowadzają pewien rodzaj końcowego wyniku, pewien rodzaj manifestacji.
Tak więc ostatecznie każdy algorytm jest rezultatem systemu wierzeń. Teraz na
planecie mamy do czynienia z algorytmem Boga. Istnieje przepływ, proces, który
ma miejsce. Pojawia się jako rezultat systemu wierzeń ludzi, wytwarza pewne
wzorce, które finalizują się jako pewne manifestacje czy kreacje.
Niczym nieograniczony, wolny algorytm Boga jest tą rzeczą, która… wiecie, jak
czasami się mówi: „Ach, to zbieg okoliczności. Coś się stało. Spotkałem pewnego
człowieka. Szansa, że spotkamy się w tym czasie, w tym miejscu z uwzględnieniem
wszystkich zmiennych jest prawie równa zeru. To magia.” Nie. To właśnie algorytm
Boga, który kreuje wszystkie okoliczności, nawet jeśli obejmuje to setki innych
ludzi. Nawet jeśli coś zdaje się dziać przypadkiem, to tak naprawdę działa boski
algorytm. Czasami coś, co uważacie za bardzo, bardzo złożone, ponieważ występują
w tym wszystkie te warstwy, wszystkie te rzeczy, które się dzieją, wszystkie te
potencjalne szanse i nieprawdopodobieństwa oraz wszystko inne, pod działaniem
boskiego algorytmu, algorytmu Theo, algorytmu, powiedziałbym, światła, staje się
bardzo łatwe.
Dla ludzkiego umysłu to jest zbijające z tropu i przygniatające. „Przecież
gdybym się w pewnym momencie nie odwrócił, bo jakiś hałas przyciągnął moją
uwagę, to nie zobaczyłbym pewnej osoby w tym miejscu, a był to ktoś, kogo
musiałem spotkać, ponieważ miał mi do przekazania wiadomość o pewnej nowej
możliwości. Gdyby nie ten hałas…” i za tym idzie wniosek: „O mój Boże, życie
jest tak pełne ryzyka.” I pojawia się pytanie: „A co jeśli?” W boskim algorytmie
nie ma żadnego problemu. Wszystko po prostu przepływa. Wszystko po prostu się
dzieje. Po prostu jest.
Algorytm zasadniczo pochodzi z pasji i pragnienia. Nie tyle ludzkiej pasji, co
głębokiej wewnętrznej pasji, która tworzy coś, co chciałbym nazwać światłem -
nie chodzi o takie światło, jak to tutaj, a o strumień światła, przypominający
coś w rodzaju strumienia świadomości, choć niezupełnie. Nazwijmy to wobec tego
strumieniem światła, promieniowaniem świadomości.
To przyciąga, zwłaszcza w tej rzeczywistości, trzy różne rodzaje energii:
elektryczną, magnetyczną i taką, którą nazywam plunk* (czyt. plank). Ona jest
dokładnie tam w górze. Nikt jeszcze o niej nie wie. Nauka jej nie zna, ale w
zasadzie plunk jest – teraz użyję znanego słowa – w zasadzie jest to grawitacja,
jednakże objawiająca się inaczej niż grawitacja, jaką znacie i ma ona potężny
wpływ na ostateczną manifestację.
*
słowo to w języku angielskim znaczy m.in. powodować ruch przez
przyciąganie. – przyp. tłum.
Istnieje grawitacja, jak wiecie, bo gdy upuszczacie jakiś przedmiot, to on
spada. Istnieje też antygrawitacja. Coś jak odwrotność grawitacji. Nie żeby coś
miało być wessane w górę, ale chodzi o to, że siła grawitacyjna wciąga coś albo
odpycha coś.
Grawitacja nie jest tylko fizycznym zjawiskiem, to zjawisko emocjonalne.
Istnieje grawitacja w waszych emocjach. Jest to zjawisko powstające również z
waszej pasji, waszego pragnienia. Przyciąga albo odpycha rzeczy. A więc
umieszczacie ją w połączeniu z magnetyzmem i elektrycznością, elektrycznymi
impulsami, żeby otrzymać ten promień światła, podobny do strumienia świadomości,
który przechwytuje wszystkie te naładowane pozytywnie i negatywnie energie w
formie energii elektrycznej, magnetycznej i energii plunk – i oto nagle
otrzymujecie rzeczywistość. Nagle macie algorytm Boga. Nagle otrzymujecie
manifestację.
Pozwólcie, że teraz to wszystko podsumuję.
Nastał czas na nową świadomość Boga na tej planecie i wielu będzie się temu
opierać. Rzecz nie w tym, żeby kogokolwiek ewangelizować. Trzeba tego dokonać w
stosunku do samego siebie, a wtedy ta świadomość pojawi się na zewnątrz. Jest to
największy czynnik hamujący wolność na tej planecie: Bóg, religia – bardzo
stare, stare koncepcje.
Kiedy już raz uwolnicie się od tych starych koncepcji Boga, kiedy stanie się to
waszym doświadczeniem, uwalniającym, oswobadzającym doświadczeniem, zaczniecie
rozumieć, jak to wszystko działa. Nie z punktu widzenia biologicznego, naukowego
algorytmu, ale z punktu widzenia boskiego algorytmu i wówczas nagle znajdziecie
się wewnątrz niego. Nie będziecie na zewnątrz. Nie jest tajemnicą, jak to
wszystko się dzieje.
Już nie macie do czynienia z władzą, więc nie musicie się martwić, że wysadzicie
wszechświat w powietrze czy zranicie kogoś. Nagle uświadomicie sobie, jak
wszystko ze sobą współgra i wtedy dotrze do was, jak dalece wy jesteście boskim
algorytmem, jak wy wpływacie na wszystko, jak wy wszystko stwarzacie.
Dużo tego było jak na jeden dzień, a zatem chciałbym go zakończyć krótką merabą.
Wiele pojawia się myśli, wiele zastanawiania się dokąd zmierzamy, co powinniście
zrozumieć, co powinniście pojąć. Zatrzymajcie się na chwilę.
Zatrzymajcie się na chwilę. Po prostu chodzi o bycie doświadczeniem Boga, Ducha,
a nie o utrzymywanie go w charakterze mglistej tajemnicy przebywającej gdzieś na
zewnątrz.
Przygaśmy światła w sali dla stworzenia odpowiedniej scenerii dla naszej meraby.
Weźmy porządny, głęboki oddech.
(zaczyna płynąć muzyka)
Meraba Theo
W merabie po prostu przyzwalamy, żeby w naszej świadomości zaszła zmiana. Nie
musicie o tym myśleć. Nie musicie dokonywać żadnego wysiłku w tym celu.
Wypowiedziałem dzisiaj wiele słów. Wiele… możecie poczuć energie unoszące się w
sali, unoszące się w tej sali, wszędzie wokół, unoszące się wszędzie, gdzie się
znajdujecie.
Weźmy głęboki oddech i zacznijmy sobie uświadamiać swoją wolność, swoją wolność
od starego Boga władzy i kontroli, strachu, o taak, nawet miłości.
I kiedy ja teraz mówię, wy się zastanawiacie: “No cóż, czy jestem złym
człowiekiem, skoro nie trzymam się tego starego Boga? Czy ja już nie wierzę w
Boga?” Nie. Po prostu dokonujecie zmiany. Tylko zmiany, a wtedy ostatecznie Theo
stanie się bardziej osobisty, promieniujący, żywy, rzeczywisty.
I nagle nauka i Duch łączą się ze sobą. Jak tylko zaczniecie naprawdę rozumieć
boski algorytm, przepływ strumienia świadomości w manifestację, nagle zbliży to
do siebie te dwa światy, które były rozłączone tak długo – naukę i religię. Tego
właśnie tutaj dokonujemy.
Nagle zaczynając naprawdę powoływać do życia Theo, naprawdę wnosząc go jako
doświadczenie, a nie system wierzeń czy myśli.
A zatem pytam was: czy czujecie się dobrze z niezdefiniowanym Bogiem? Czy
czujecie się swobodnie wchodząc na nowy poziom świadomości? Bóg nie musi być tam
na zewnątrz. Bóg nawet nie musi was kochać. To trochę trudne.
Czy odpowiada wam odłożenie tego na bok i pozwolenie sobie na rozpoczęcie
doświadczania Przedwiecznego? Nawet uwolnienia koncepcji stwórcy, żeby sobie
uświadomić, że to nie jest ten rodzaj relacji. Nie jesteście marionetką Boga.
Naprawdę nie zostaliście stworzeni, zbudowani, zaprojektowani przez Boga. I
wtedy pojawia się dziwne uczucie: „No to skąd ja się wziąłem?” Szsz!
Bóg jest.
Bóg jest moim odczuciem, moją wewnętrzną wiedzą.
Bóg jest moim współczuciem.
Bóg jest moim codziennym życiem.
Bóg jest moją naiwnością i moją inteligencją.
Podoba mi się to: “Bóg jest moim……..” i umieszczamy tu co tylko chcemy.
To nawet nie musi być zestaw samych dobrych rzeczy. To może być twardy zestaw.
“Bóg – to wszystkie moje głupstwa. Wszystkie moje głupstwa, wszystkie moje
przewiny i cały mój wstyd.” Bogu to nie przeszkadza.
A więc wchodzimy tutaj na niezbadane obszary. Do tego trzeba istot zuchwałych i
odważnych, ale już pora.
Wchodzimy w coś, o czym rozmawiamy – uwielbiam to – w boskie algorytmy, w
przepływ, strumień świadomości, która zbiera energię, zbiera dynamikę i życie, a
wtedy to się staje.
A więc weźmy porządny, głęboki oddech i wykorzystajmy tę chwilę na przyzwolenie.
Fascynujące będzie obserwować, wczuwać się w swoją własną obecność, w swoje
własne urzeczywistnienie, no wiecie, kiedy poczujecie się swobodnie mówiąc: “Nie
potrzebuję, żeby Bóg mnie kochał. Nie wymagam tego.” Znów pojawi się to dziwne
odczucie pustki, aż nagle: „O, łał, ależ długą podróż odbyłem, żeby dotrzeć do
Theo! A w rzeczywistości to była długa podróż do samego siebie.”
Mamy zatem tutaj, w Ameryce, Dzień Niepodległości. To dzień suwerenności w
Karmazynowym Kręgu, czas wolności i swobody, życia i oświecenia.
Weźcie porządny, głęboki oddech. Weźcie porządny, głęboki oddech.
Burza minie, hm, jak zwykle. Zwracam się do obecnych tutaj w Centrum
Karmazynowego Kręgu. Burza minie. Ech, trochę wiatru i deszczu. Burza pojawia
się dla oczyszczenia. Czy zauważyliście kiedyś, jak burze zdają się nadchodzić
we właściwym, albo może w niewłaściwym momencie? Po prostu nadchodzi. Dlaczego
akurat teraz? To boski algorytm. A umysł znowu próbuje zrozumieć: “Jak to
wszystko się dzieje i dlaczego?” I naraz bierzecie głęboki oddech i
uświadamiacie sobie, że to, co się dzieje, jest absolutnie doskonałe. Jest
zwyczajnie właściwe.
A wtedy bierzecie głęboki oddech i stwierdzacie: „Wiesz, nareszcie zrozumiałem,
o czym Adamus mówi.”
ADAMUS I PUBLICZNOŚĆ: Wszystko jest dobrze w całym stworzeniu.
ADAMUS: Mając to na uwadze, drodzy przyjaciele, wrócimy w przyszłym miesiącu po
więcej. Dziękuję wam, to zaszczyt dla mnie móc wam służyć. Dzięki. (brawa
publiczności)
Przekład: Marta Figura
[email protected]